poniedziałek, 16 września 2013

dużo jadłam w ten weekend / 169 cm


Na prawdę strasznie długo nosiłam się żeby tu coś napisać. Myślę, że będzie to jeden z bardziej osobistych wpisów do tej pory. Czuję się tak jakoś samotnie ostatnio, powinnam więc trochę spraw tu wylać bo nie wiem czy dodźwigam to daleko.
Ostatni wpis. Ten o zazdrości. Nie wiedziałam, że piszę prawdę, że to co piszę jest tym co poczuję za zaledwie kilka godzin. Ot tak napisałam sobie z samotności i z tęsknoty i z wiedzy, że mój K. jest w klubie. W sumie nie zrobił nic strasznego ale nie postarał się też abym ja nie cierpiała. A ja cierpię z byle czego, od razu... znalazłam jego zdjęcie z jakąś dziewczyną jak tańczą. Dziwnie. Ona z przodu, on tuż za nią...trzyma ją za biodro albo za dupę, część zdjęcia była zasłonięta. Cudnie. Poczułam się jak gówno. ale nie płakałam aż do momentu kiedy wrócił z Lublina, dopóki na niego nie spojrzałam...nie mogłam na niego patrzeć. Na niego, którego wciąż tak cholernie kocham a który każe mi tak cholernie cierpieć. Jak już lało się ze mnie jak z fontanny i powiedziałam wszystko...myślę, że jego to zdruzgotało bardziej. Chyba zrozumiał, że możemy czegoś takiego więcej nie przetrwać. Że mnie się nie krzywdzi. Zrozumiał, że to było głupie. Że ten głupi taniec mógł popsuć coś co jest najwspanialsze w jego życiu...
a dziś się godziliśmy. Głośno i wspaniale.
Ale nawet dla takiego godzenia się nie chcę już tak cholernie cierpieć. NIGDY

Ale jakoś tak czuję się ostatnio beznadziejnie. Mam wrażenie, że świat jest tak cholernie płytki. Rodzimy się, żyjemy i umieramy. Nic się nie dzieje ciekawego. Czy jesteś szarym człowiekiem czy bogatą gwiazdą, to wszystko jest takie płyciutkie. Nie dostrzegam wartości takich jak przyjaźń, miłość. Nie dostrzegam emocji jak jakieś szaleństwo, żadnej fajności. Tak jakoś zajebiście do dupy mi tej jesieni. I ja jestem taka zajebiście do dupy. Grubas jakiś brzydki, nic ciekawego a chce nie wiadomo co. Chciałabym wszystko zmieniać od tak. Żeby było teraz. Zaraz. Boże! Ja też jestem płytka!

I myślałam ostatnio o marzeniach. O czym marzę? Sama właściwie nie wiem. W sumie łączę wszystko z utratą wagi i piękną sylwetką. Jak ćwiczę to myślę sobie, że kiedyś wraz z moim pięknym, jędrnym ciałem zrobię sobie wspaniałą, czarno-białą sesję nago. Przecież nauczę się kiedyś tańczyć na rurze.
A pozatym? Marzę o niewielkim domku w stylu zakopiańskim... z kamiennym kominkiem, z wieloma dodatkami prosto z moich gór. Marzę o dwójce dzieci, Jasiu i Hani. O wspaniałym mężczyźnie u mojego boku. I ten nasz dom... zawsze pełen ludzi, trochę taki dom otwarty. Gdzie każdy bliski może przyjść  bez żadnego zaproszenia, takie swojego rodzaju centrum towarzyskie. I duży ogród.  Koniecznie. Ale z przewagę trawy gdyż ogrodnictwo jest zdecydowanie nie dla mnie.
I praca. Zgodna z wymarzonym zawodem, zarobki godne wykonywanej profesji.
To wszystko to taki pikuś moich marzeń. A marzę o tak wielu, wielu rzeczach...
ooo zapomniałam o podróżach.























Taka tam się galeria zrobiła, ale tak jakoś ostatnio oglądam tyyyle obrazków próbując jakoś zainspirować się do wszystkiego a już totalnie do ćwiczeń. Cieszą mnie  jakoś.

i zapraszam na mojego fotobloga, na którego codziennie wrzucam mój jadłospis:):) Bardzo ciekawa sprawa


9 komentarzy:

  1. Tak jakoś mi też jest smutno. Co prawda z moim K. się nie pokłóciłam ale też mieliśmy ciężki poniedziałek, bo tyle słów jeszcze nie padło na jego i na mój temat. Najważniejsze że się pogodziliście i że wszystko już jest okej. Łzy zawsze ruszają faceta, bo są wtedy bezradni... Wiem co mówię...

    A co do Twoich marzeń to aż się uśmiechnęłam. Chociaż szczyt moich marzeń to tatuaż na plecach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia cudowne, atmosfera tutaj idealna, a Twoje marzenia i prywatny post, ruszyły mną...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że zrobiłaś awanturę, niech sobie nie myśli, że wszystko ujdzie mu płazem. Następnym razem zastanowi się zanim zrobi coś głupiego.
    Chciałam zaznaczyć, że mimo tego deszczu co leje za oknem (przynajmniej u mnie), trwa jeszcze LATO :D Jesień jeszcze przyjdzie i dopiero wtedy będzie do dupy :)
    A dom otwarty, to chyba taki, jak mój rodzinny. Zawsze pełno ludzi, codziennie ktoś wpada... Dlatego czasem marzę o domu, w którym będzie święty spokój :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdybym miała córkę to też nazwałabym ją Hania. Bardzo podoba mi się to imię. I jeszcze Nina. Cudne. Ale pewnie nie będę mieć dzieci, przynajmniej na razie tak utrzymuję. Nie lubię dzieci. Chociaż gdzieś tam z tyłu głowy kołacze się myśl, że może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu tak bardzo, bardzo pragniesz stracić na wadze?

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam ten post i pomyślałam "jak my strasznie się różnimy". Nie wybaczyłabym czegoś takiego, a mój A. wie o tym i sobie nigdy na takie rzeczy nie pozwala. Nie uważasz, że faceta trzeba trzymać krótko? Oczywiście nie mam na myśli ciąglych zakazow, ale sa rzeczy, o ktorych powinien wiedziec, ze mu po prostu nie wolno z racji, iz jest z Toba. Ja gdybym zobaczyla takie zdjecie, na wstepie bym sie spakowala i wyniosla. Widac, ze Go kochasz... Ale nie zapominaj o sobie w tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozmieniało się tu u Ciebie, widziałam kolejne etapy i chyba teraz Ci lepiej w tym miejscu, prawda? Dużo się dzieje, ale człowiek więcej wie, rozumie, dojrzewa, raz zbiera wspaniałe momenty a raz i te gorsze. Ale najważniejsze to żyć chwilą, nie myśleć o tym co by było, nie czekać na nieznane, korzystać z tego co się ma, kim się jest. Masz kogoś kto cię kiedyś pokochał i kocha za to jaka jesteś. Nie skupiaj się więc tylko na sylwetce i wadze, dostrzegaj możliwości spędzenia razem jak najwięcej czasu, sama zrób wam razem piękne zdjęcia i oczaruj go swoim dobrym nastrojem-to jest nie do podrobienia, tylko twoje a on musi za tym szaleć!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój M. ostatnio powiedział, że nie będzie już chodził na imprezy sam bo "bez Ciebie to nie to samo". Koleżanki się dziwią, że taki jest, że niby pantofel, ale on doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak dużo ma do stracenia, gdybym przyłapała go na obmacywaniu jakiejś panny (alkohol niczego nie usprawiedliwia!). Dobrze, że Twój zrozumiał, mam nadzieję, że już nie dojdzie do podobnych sytuacji, cierpienie z takiego powodu to naprawdę cieżka sprawa.. Pozdrawiam cieplutko :)

    platynowa-maruda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Też dużo marzę. Myślę, że aż za dużo.

    OdpowiedzUsuń