niedziela, 8 lipca 2012

Pozdrawiam, I.

Trochę się ociągałam, przepraszam ale taki już ze mnie leniwiec, albo jak mówi moja mama "leń patentowany"  ?
Więc, maturę zdałam :D Nie na jakiś super-hiper-ultra-mega procent ale nie mogę narzekać, bo w sumie takich wyników się spodziewałam. Polski, troszkę powyżej moich oczekiwań bo na 71%, angielski podstawowy na 96%, za rozszerzony mi wstyd więc powiem tylko, że więcej niż połowa. Matematyka, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem- 90%!!! Ale jak? Cały czas nie wiem jak ja to zrobiłam. No i geografia rozszerzona na 72% i WOS podstawa 61%- nie uczyłam się cały rok więc i to w sumie jest zaskoczeniem. Chyba może być, prawda? A wam, Maturzyści 2012 jak poszło? Jesteście zadowoleni? Moim znajomym ogólnie matura nie poszła tak jakby sobie tego życzyli, no ale w tym roku nic już się na to nie poradzi, życie. Obecnie czekam na wynik rekrutacji, mam nadzieję, że pomyślnej. W końcu nie próbowałam nawet dostać się do tak upragnionej przez całe życie Warszawy, chyba ze względu na K. ale nie wiem sama czy żałuję. Z jednej strony wolałabym żyć w większym mieście, czuć ten bieg ale z drugiej strony ostatnio chodzę taka zmęczona, że cieszę się, że składałam tylko do Lublina bo mam wrażenie, że będzie można tam odpocząć i poczuć studenckie życie. Tak więc Lublin. Odległościowo nie ma to dla mnie znaczenia bo dokładnie tyle samo kilometrów jest ode mnie za równo do Warszawy jak i Lublina jak i Krakowa. W Lublinie bywałam często jak byłam dzieciakiem bo moja siostra studiowała tam prawo, ale naprawdę niewiele pamiętam i niewiele wiem na temat tego miasta. Mam takie nieodparte wrażenie, że zacznę tak jakby od początku. No prawda,  trochę dziwnie zaczynać od początku jeżeli wybieram sie tam z chłopakiem i prawdopodobnie z przyjaciółką, no ale będzie masa ludzi, miejsc i będzie dobrze:D A do 11-go siedzę jak na szpilkach bo nie jestem pewna czy się dostanę tam gdzie chcę, na to co chcę...ale trzymajcie kciuki dobrze? 
Ostatni post był bardzo ograniczony i chciałabym, żeby w tym znalazło się więcej wątków których ostatnio nie poruszyłam a chciałam. Byłam z K. w górach. Kondycja i "leń" raczej nas pokonał ale jestem w miarę zadowolona. Po prawdzie, nic nie było tak jak miało być, wszystko się sypało, ostatni wieczór spędziłam płacząc jak głupia na ławce, na Krupówkach. K. w ogóle nie wrócił zadowolony, ale ograniczył się jedynie do "nie było tak jak sobie wyobrażałem"... Ale co on sobie wyobrażał to już mi nie powiedział. Zresztą dziwny mieliśmy wtedy czas, warczeliśmy na siebie i z ulgą wróciliśmy do domu.












W góry wrócę dopiero na początku sierpnia, ale już z tatą więc będę bardziej zadowolona ze zdobyczy "szczytowych" gdyż, K. był właściwie pierwszy raz w Tatrach i wolałam iść z nim na podstawowe góry, miejsca. Ha! Klasyczne. Czyli Giewont i M-Oko...chciałam bardzo na 5-tkę ale ta głupia kondycja. Wezmę się ogarnę i znów zacznę biegać. Ale to dopiero we wtorek...
We wtorek dlatego, że dziś o 17 jadę do Krakowa z dziewczynami. O. musi złożyć papiery na uczelnię i jedziemy na jedną nockę do Krk, także już dziś I. osiągalna na krakowskim Rynku. 
Muszę zacząć się powoli pakować...bo mimo, że jadę na jedną noc to trochę rzeczy biorę. A nikt tego nie wie po co. 
Pozdrowiam:*