Ładna ta wiosna 2012, prawda? Zastanawiam się jak będę ją wspominać za jakiś czas. Chyba powinnam jako czas wzmożonego wysiłku umysłowego, różnych proszków na koncentrację i te wszechobecne oferty szkół wyższych. Zegar cyka a ja się obijam, ale to obijanie jest słodkie. Takie ciepłe lenistwo, błogi odpoczynek. A jedliście już lody? One mi się chyba nigdy nie znudzą. Albo shake z Mc'a w centrum Częstochowy o 23 z przyjaciółmi. Ślicznie. Po ględzę wam teraz troszkę o tym co robiłam w Częstochowie, i tak będzie to związane z wiarą więc oczywiście nikt nie musi czytać do końca. Moje przyjaciółki od jakiegoś czasu wyjeżdżały na "wyprawę" organizowaną przez "braciszków" (należę do parafii prowadzonej przez ojców Franciszkanów, którzy serio nie są typowymi księżmi jakich w naszym dziwnym kraju wielu. Oni są po prostu normalni.) do Częstochowy na spotkania wspólnoty "Mamre", Mówiły, że dzieją się tam dosłownie cuda, ale jak to ja jestem sceptyczna zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy wiary. No ale miesiąc temu trochę się "spieprzyło" w moim życiu więc uznałam, że mogłabym się wybrać. Na początku jest msza, katedra zapełnia się wtedy po brzegi. Kolejki do konfesjonałów są już na kilka godzin przed mszą. A po mszy, ksiądz opiekujący się tą wspólnotą modli się w jakiś szczególny sposób (nie będę opisywać szczegółów) i wtedy niektórzy ludzie upadają, płaczą, śmieją się, krzyczą, warczą... różne zjawiska. Są to ludzie zniewoleni, opętani, obdarzeni darami. Generalnie pierwszy raz gdy tam byłam byłam na wszystko przygotowana i tak bardzo nie odczuwałam strachu, zwłaszcza, że był ze mną K. który był w stanie takim, że myślałam że ucieknie. Wczoraj bałam się bardzo, nie wiem czemu. Nie powinnam się bać, przecież wierzę, po tych spotkaniach wierzę mocno i prawdziwie a i tak strach mnie ogarnął. K. dziękuję, że trzymałaś mnie za rękę- ogromne wsparcie. Po mszy jest przerwa a po przerwie modlitwy wstawiennicze. Polega to na tym, że 2-3 osobowe grupki oznaczone żółtymi chustami modlą się za Ciebie, pomagają. Grupek jest kilkanaście i do każdej ustawia się kolejka. Kolejno podchodzi do nich jedna osoba, chwilkę się rozmawia, głównie o intencjach modlitwy, po czym jest się przez nich otoczonym i się modlicie, Ty cicho, oni głośniej. O. i A. doznają "spoczynku w Duchu Świętym"- to taki upadek, podczas którego nic Ci się nie dzieje. Oni zresztą Cię łapią ale podnieść z podłogi musisz się sam. Ja nie upadłam, chyba za bardzo się boję, ale podczas tej modlitwy czuję się inaczej. Tak, tak bezpiecznie...to jest takie myślenie o niczym, błogi stan, czuć wtedy Boga. Możesz mi wierzyć lub nie ale to nie jest takie zwykłe. Już pół rodziny się ze mną wykłócało, że to jest podstawiane itp. ale czy moja najlepsza przyjaciółka upada sobie bo tak jej się podoba? Że ludzie wtedy płaczą, krzyczą? Różne rzeczy się tam dzieją. Albo niekiedy osoba prowadząca modlitwę ma proroctwo. Też niesamowite zjawisko. Z kolei tata O. który interesuje się takimi sprawami, czyta różne "tajemne" księgi i twierdzi, że to tzw. "psychoza tłumu". Cóż, no nie wiem. Ja wierzę, właśnie te spotkania uświadomiły mi, że coś tam naprawdę jest. Nawet jak patrzy się na tych ludzi ze wspólnoty, widać tą radość z nich promieniującą. To nie jest taki zwykły uśmiech. To uśmiech z miłością. Ja nigdy nie widziałam takich uśmiechów, nigdy. Ja osobiście nie jestem pewna czy chciałabym tak wierzyć, tak mi się wydaje. Oni są przecież zwykli, mają takie problemy jak każdy inny a dodatkowo jeszcze mają siłę dźwigać tyle obowiązków związanych z tym wszystkim. Ja z Częstochowy wracam inna, to jest fakt. Wszystko zawsze się układa, jest pozytywniej. A wszystko przez to, że wierzę.
Opisałam to wszystko bardzo streszczając bo wiem na ten temat dużo więcej. Widziałam i przeżyłam. Oczywiście zachęcam wszystkich, choć nie sądzę bym przekonała kogokolwiek w tej kwestii, zresztą nie o to mi chodziło.
Od jutra znów mam dzień pierwszy różnych misji:
-odchudzanie, odchudzanie, odchudzanie
-ponowne wybielanie zębów
-nauka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- no i może posprzątam w pokoju haha