sobota, 28 września 2013

56,8 kg / 169 cm



Wieczorem będę sama. Sama w pustym, wielkim, żółtym domu. I przyniosę kartonowe pudła i walizki ze strychu i tak po prostu włożę tam wszystko co mogę nazwać naprawdę swoim. 20 lat kolekcjonowania gratów które już drugi raz muszą się ze mną przeprowadzić do miejsca które jest dla mnie takie nieprzyjazne. 
Znów załamię ręce na widok meblościanki na wysoki połysk, znów opowie mi historię "jak to rządził Gierek". I co z tego, że przewiozę tam wszystko co moje jak i tak nie będzie tam ani krztyny mnie. Jestem taka przeźroczysta. Nie zostawiam nigdzie moich śladów, ludzie mnie nie zauważają, przepływam pomiędzy...i zawadzam brzuchem. Moim 78 cm olbrzymem, którego tak staram się zgubić. Uciekam a on ciągle tu jest. Zawsze tam gdzie ja... 

dziś sobie nie radzę. jestem najbardziej beznadziejną z beznadziejnych. i chyba się poddam. mam ochotę zamówić pizze i się poddać, tak tylko na dziś. "Zajeść" moje smutki.



czwartek, 26 września 2013

56,3 kg / 169 cm



Zaczynam mieć problem z nowym rokiem akademickim. Psychiczny. Fizyczny. Logistyczny. 
Jest 26 września, a ja w ogóle tego nie czuje. Wyrzucam to z siebie jak śmieci do kosza. Nie chcę o tym myśleć, muszę się do tego zmuszać bo już czas.
Nie wiem kiedy będę jechać do Lublina. W końcu muszę się wprowadzić do nowego mieszkania. Nie wiem kiedy tata może mnie zawieść. Nie wiem kiedy zaczynam zajęcia. Nie wiem czy przeżyję. Nie wiem nic.

Nie chcę przechodzić tego co rok temu, miedzy innymi nie chcę o tym myśleć za dużo, żeby nie nastawiać się tak negatywnie. Chce tam pojechać i jeżeli już muszę tam żyć- to przeżyję. 

Waga spadła o kilogram. To chyba wynik choroby i jedzenia po 600 kcal dziennie. Nie ma się co martwić, raz dwa  jedzeniem nadrobię 1 jak nie 2 kg. Nie potrafię dbać czy znajomych o to co jem i piję(!!!), przede wszystkim PIJĘ! czas szykować się na moje tycie.

więcej o mnie











niedziela, 22 września 2013

57,2 kg / 169 cm


DLACZEGO TAK BARDZO CHCĘ STRACIĆ NA WADZE?

Ja nie o tyle chcę na niej stracić co chcę, żeby centymetry leciały. Bo wagę mam w normie, zaprzeczyć się nie da, tylko, że ja nie wyglądam na tyle ile ważę. Jestem ogromna. Mam wielkie, gigantyczne cycki; przeogromne boczki, w talii mierzę aż 78 cm (o zgrozo!) w biodrach jest jeszcze gorzej. Ogólnie wszędzie mam tłuszcz, wszystko ze mnie zwisa, jestem grubasem. A ja chcę się podobać! Przede wszystkim sobie, później K. a następnie reszcie świata. Mam 20 lat a wyglądam jak 14-latka przechodząca poważne problemy z wagą w trakcie okresu dojrzewania. To nie jest ładne. A tak bardzo chcę akceptować siebie. Chcę, bo mam wrażenie, że wtedy mnóstwo ale to mnóstwo spraw się zmieni. 

Od 3 dni jestem na antybiotyku. Mam jakąś cholerną anginę, ciężko mi jest nawet przełykać ślinę, nie śpię po nocach z tego powodu bo każda ta czynność mnie rozbudza. Ból mnie rozbudza. Oczywiście ja, bo nie ktoś inny(nikomu nie życzę) musiał się rozchorować tuż przed końcem wakacji, kiedy to jest mnóstwo spotkań ze znajomymi których nie widziałam 1000 000 lat. Wszyscy się bawią a ja kurwa.jego.mać muszę tkwić w tym łóżku i płakać, że jestem takim yebanym dałnem.

Słabo mi.

więcej o mnie

poniedziałek, 16 września 2013

dużo jadłam w ten weekend / 169 cm


Na prawdę strasznie długo nosiłam się żeby tu coś napisać. Myślę, że będzie to jeden z bardziej osobistych wpisów do tej pory. Czuję się tak jakoś samotnie ostatnio, powinnam więc trochę spraw tu wylać bo nie wiem czy dodźwigam to daleko.
Ostatni wpis. Ten o zazdrości. Nie wiedziałam, że piszę prawdę, że to co piszę jest tym co poczuję za zaledwie kilka godzin. Ot tak napisałam sobie z samotności i z tęsknoty i z wiedzy, że mój K. jest w klubie. W sumie nie zrobił nic strasznego ale nie postarał się też abym ja nie cierpiała. A ja cierpię z byle czego, od razu... znalazłam jego zdjęcie z jakąś dziewczyną jak tańczą. Dziwnie. Ona z przodu, on tuż za nią...trzyma ją za biodro albo za dupę, część zdjęcia była zasłonięta. Cudnie. Poczułam się jak gówno. ale nie płakałam aż do momentu kiedy wrócił z Lublina, dopóki na niego nie spojrzałam...nie mogłam na niego patrzeć. Na niego, którego wciąż tak cholernie kocham a który każe mi tak cholernie cierpieć. Jak już lało się ze mnie jak z fontanny i powiedziałam wszystko...myślę, że jego to zdruzgotało bardziej. Chyba zrozumiał, że możemy czegoś takiego więcej nie przetrwać. Że mnie się nie krzywdzi. Zrozumiał, że to było głupie. Że ten głupi taniec mógł popsuć coś co jest najwspanialsze w jego życiu...
a dziś się godziliśmy. Głośno i wspaniale.
Ale nawet dla takiego godzenia się nie chcę już tak cholernie cierpieć. NIGDY

Ale jakoś tak czuję się ostatnio beznadziejnie. Mam wrażenie, że świat jest tak cholernie płytki. Rodzimy się, żyjemy i umieramy. Nic się nie dzieje ciekawego. Czy jesteś szarym człowiekiem czy bogatą gwiazdą, to wszystko jest takie płyciutkie. Nie dostrzegam wartości takich jak przyjaźń, miłość. Nie dostrzegam emocji jak jakieś szaleństwo, żadnej fajności. Tak jakoś zajebiście do dupy mi tej jesieni. I ja jestem taka zajebiście do dupy. Grubas jakiś brzydki, nic ciekawego a chce nie wiadomo co. Chciałabym wszystko zmieniać od tak. Żeby było teraz. Zaraz. Boże! Ja też jestem płytka!

I myślałam ostatnio o marzeniach. O czym marzę? Sama właściwie nie wiem. W sumie łączę wszystko z utratą wagi i piękną sylwetką. Jak ćwiczę to myślę sobie, że kiedyś wraz z moim pięknym, jędrnym ciałem zrobię sobie wspaniałą, czarno-białą sesję nago. Przecież nauczę się kiedyś tańczyć na rurze.
A pozatym? Marzę o niewielkim domku w stylu zakopiańskim... z kamiennym kominkiem, z wieloma dodatkami prosto z moich gór. Marzę o dwójce dzieci, Jasiu i Hani. O wspaniałym mężczyźnie u mojego boku. I ten nasz dom... zawsze pełen ludzi, trochę taki dom otwarty. Gdzie każdy bliski może przyjść  bez żadnego zaproszenia, takie swojego rodzaju centrum towarzyskie. I duży ogród.  Koniecznie. Ale z przewagę trawy gdyż ogrodnictwo jest zdecydowanie nie dla mnie.
I praca. Zgodna z wymarzonym zawodem, zarobki godne wykonywanej profesji.
To wszystko to taki pikuś moich marzeń. A marzę o tak wielu, wielu rzeczach...
ooo zapomniałam o podróżach.























Taka tam się galeria zrobiła, ale tak jakoś ostatnio oglądam tyyyle obrazków próbując jakoś zainspirować się do wszystkiego a już totalnie do ćwiczeń. Cieszą mnie  jakoś.

i zapraszam na mojego fotobloga, na którego codziennie wrzucam mój jadłospis:):) Bardzo ciekawa sprawa


środa, 11 września 2013

dużo nieszczęścia / 169 cm

"  "Dzień, który zaczął się marnie 
i marnie skończy się 
Może strułem się jabłkiem, 
nie wyspałem 
Może siedzi we mnie wczorajsze 
a jeśli nie 
może ktoś zapewni:
jest dobrze, jest dobrze, jest 

A może sama powiesz mi 
jak mam powiedzieć to tobie, 
że już nie kocham cię, nie chcę, 
że kiedy patrzę na to jak jest 
już nie przechodzą mnie dreszcze, 
już nie brakuje mi powietrza, 
już nie wołam jeszcze, jeszcze, jeszcze 

Reszta 
chyba jest w porządku, 
jak kiedyś, 
kiedy pisaliśmy krwią, 
że od końców naszych stóp 
po końce naszych dłoni, 
do końca świata, aż po grób, 
że jakby coś,jakby coś to nic, to nic 

To może sama powiesz mi... 
I może sama powiesz mi.. "


Zakuła mnie zazdrość. A przecież nie mam pojęcia czy to możliwe. O Boże!
Słabo mi!
Nie wiem!
K.
Cholera!
Kochaj mnie!

poniedziałek, 9 września 2013

nic nie chudnę, w zamian tyję / 169 cm

Od 3 dni nie robię nic. W sobotę byłam na weselu, wczoraj strasznie się naje.bałam z dziewczynami, dziś mam ultra mega wielkiego kaca dręczyciela męczyciela i nie mam ochoty robić nic. Wieczorem też pewnie tradycyjnie wleję w siebie tonę alkoholu i będzie git. Jaaaaa, moja bania!
Jakaś taka beznadziejna jestem. W sumie to nawet nie mam ochoty nic ze sobą robić. "Nic nie zmieniać. Tak jak jest, jest dobrze..." . Jest dobrze. K. wyjechał na praktyki teraz tak jakby cytując pewien dziennik bulwarowy "mam czas na swoje pasje" a mi się jak na złość nic nie chce. Mogłabym biegać, jeździć na rolkach, robić sobie różne wymyślne papki na ten brzydki ryj a mi się nie chce. Jaaaaaa, moja bania.

dla odmiany daję żarcie. Bo głodna jestem.









piątek, 6 września 2013

57,5 kg / 169 cm

Witam.
Chciałabym się was zapytać jak wam się podoba nowy wygląd mojego bloga?

Postanowiłam go troszkę zmienić. Nosiłam się już z tym od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz gdy jesień (tak niestety!) zagościła w mojej duszy postanowiłam się za to wziąć. Powoli czuję już tę całą melancholię i te wszystkie deszcze, całą tę pluchę która prędzej czy później nastąpi.

Napadł na mnie dziś bezsens. Poczułam się nagle taka ciężka, uświadomiłam sobie, że moje życie cholernie nie ma sensu. Nie potrafię tego sprecyzować ale myślę, że każdy ma czasem takie głupie odczucie. No głupie.

Powoli nastawiam się na powrót do Lublina. Z jednej strony nie mogę się doczekać nowych wyzwań, nowych zajęć ale z drugiej trzęsę majtkami. I tak od tego nie ucieknę. Bez sensu.

A jutro na wesele. Mój humor musi się polepszyć. Wyśpię się.


Ach! Na razie nieźle mi idzie z akcją: SCHUDNĘ!
w związku z tym mam drugiego bloga (a właściwie foto bloga) na którego zapraszam. Dodaję tam coś na bieżąco codziennie, parę razy dziennie.