poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Krótko aczkolwiek kocham świat

Kocham ten stan kiedy wiem, że za 4 dni mam maturę a zajmuję się wszystkim innym tylko nie nauką. Dziś na przykład byłam na zakupach, oglądałam maraton z "How I met your mother", napisałam milion smsów, a wieczorem umówiłam się z dziewczynami na piwo. Nooo dobra, w między czasie przeczytałam streszczenie "Chłopów" ale co to jest przed maturą, marne streszczenie jednej lektury? Jeszcze się nie boję ale pewnie około czwartku zacznę trząść majtkami. Ciekawe czy inni maturzyści podchodzą na takim luzie do egzaminu jak ja. Nie twierdzę, że się nie boję, ale po prostu jeszcze sobie tego nie uświadomiłam, że to wszystko minęło tak szybko.
Notabene, czytałam, że seks pomaga osiągać wyższy stopień koncentracji. Bardzo ciekawe.

Cudowna pogoda, prawda? Zazdroszczę wszystkim znajdującym się na Podhalu- nienawidzę was, farciarze! A wy, macie jakieś plany na tegoroczną majówkę? Ja gdybym tylko mogła to ruszyłabym w jakiś plener, na rower, pewnie nad syfowaty zalew miejski i cieszyła się ciepłem, choć jak już kiedyś podkreślałam jestem typem który słońca nienawidzi. I wzięłabym aparat. Wena, wena, wena.

sobota, 21 kwietnia 2012

Dzień jak każdy inny

(nie mogę dziś wyjść z domu bo rodzice robią imprezę z okazji moich urodzin i imienin ojca które będą za kilka dni i jestem potrzebna do pomocy)

W tym roku postanowiłam zrobić eksperyment i sprawdzić ile osób tak naprawdę o mnie pamięta. Wyłączyłam na Facebooku opcje wyświetlania daty urodzin, i cieszę się póki co 99,7% zapomnieniem. Własnych chłopak wybrał opcję złożenia mi życzeń przez sms'a, rodzice zupełnie zapomnieli zaganiani swoimi sprawami, przyjaciółki pewnie pijane na pielgrzymce w Częstochowie zapomniały, jedynie siostra wpadła na chwilę z wizytą złożyć mi życzenia. No i jeszcze człowiek który mnie nienawidzi wstawił sobie na tablicę piosenkę o melodyjnym refrenie "wypierdalaj stąd" z dopiskiem "Chuj Ci w dupę". Uroczo, ale zupełnie o to nie dbam. Szkoda tylko, że co roku jest tak samo, każdy ma mnie totalnie w tyłku. Bo wbrew pozorom jak ktoś mnie potrzebuje to biegnę tak szybko jak mogę żeby być, tylko być ale jeśli to ja potrzebuję nawet głupiego "Cześć, co u Ciebie?" czy "wszystkiego najlepszego" w urodziny to nikogo nie ma. Spustoszyłam otoczenie już do tego stopnia, że nawet najbliżsi mają prawo zapomnieć, a ja muszę się nauczyć, że mając 19 lat nie mogę się już więcej zachowywać jak rozkapryszona 4-latka.

Czekam już na 22 maja, gdy zacznę wakacje, chcę je przeżyć "epicko". Po prostu robić to co mi się podoba nie dbając o nic. A później się gdzieś przenieść i zacząć od nowa. Fresh Start. Już chyba nie będę chciała być w centrum. Mam K., nie chcę już ryzykować, że i on się odwróci chociaż i tak widzę, że wciąż czuje się w tym nie najlepiej. Wczoraj był bal w szkole, bawiłam się beznadziejnie. Może tak miało być, pewnie tak. Kilka osób bardzo chciało się jeszcze głębiej wkopać w moje życie, i chyba po chwili pozostał żal.

-Ale ona Cię zdradziła...
-Ale ja to wszystko wiem.
-Wiesz?
-Tak, wszystko.
-Ojej, ja nie wiedziałam, my nie wiedzieliśmy. Myśleliśmy, że żyjesz w niewiedzy...

Może to i lepiej, że tak wyszło, że niektórzy zostali uświadomieni. Nie zmienia to faktu, że znów poczułam się jak ta ostatnia dziwka i musiałam wylądować zapłakana w łazience. Gadałam z jakimś gościem. Powiedziałam, że zdradziłam, że zostało mi wybaczone a on tylko bez słowa podał mi rękę i pogratulował, że odważyłam się przyznać swojemu chłopakowi.  Jestem strasznym bejem, żalę się po odrobinie wódki. 

Jest mi źle, zawsze 21 kwietnia jest mi źle. 


Życzę sobie aby było lepiej. 
Żeby zaszły we mnie jakieś zmiany
Żebym odróżniała dobro od zła
Mniej krytycyzmu
Więcej optymizmu
Szczęścia
Zdrowia też
Jestem materialistką, więc więcej pieniędzy
Schudnięcia
Matury
Studiów
dużo wartej przyszłości.

sobota, 14 kwietnia 2012

Rutyna

Zwykłam czasem mówić, że jestem taka "z dupy". Cały dzień nic nie robię, z nikim się nie widzę a i tak czuję się jak piąte koło u wozu. Jeju, nawet po wodę do picia mi się nie chce iść bo przecież to jest wysiłek-wstać, otworzyć jedne drzwi, drugie drzwi i wejść po 3 schodkach. Zupełnie beznadziejnie. Był u mnie K. było tak raczej dziwnie. Mam napady zazdrości choć wiem, że on nie widzi świata poza mną. Ale trudno się dziwić kiedy związałam się z chłopakiem który przez przeszło rok próbował stać się kimś więcej dla mojej najlepszej przyjaciółki. Ba, ona mu otwarcie mówiła, że nic z tego nie będzie a on i tak nie przestawał. Po prostu czuję niepokój bo spotykamy się często razem (ja+K. i A.+A(para)) i po chwili zastanowienia to przecież jest tak, że on jej nawet przez cały rok tak naprawdę W OGÓLE nie znał a i tak próbował a jak ją teraz bliżej poznaje to może mu się wydawać, że ona jest naprawdę wspaniała, ja odejdę na ostatni plan i tak się skończy moja bajka. Straszna histeryczka i panikara się ze mnie ostatnio zrobiła ale mi naprawdę tak straszliwie zależy. Tak, tak ufam im obojgu ale mi też ktoś kiedyś zaufał a ja zrobiłam co zrobiłam. Noo "z dupy" to wszystko.

Odliczam dni do końca roku szkolnego. Samych dni nauki mi zostało 8, i niesamowicie się cieszę z tego powodu, nie mogę się doczekać. Mam dość tych ludzi który ze wszystkiego robią cyrk. Dziękuję, wolę poszukać czegoś dla mnie. Idą studia  a ja tak naprawdę, choć to głupie wcale nie wiem co chcę i gdzie studiować. Zawsze celem było prawo, okazało się, że na własne życzenie zrezygnowałam z tego marzenia I TEGO SOBIE NIGDY NIE WYBACZĘ! Tymczasem mniej więcej wiem, że chcę studiować na UMCS-ie w Lublinie albo na AGH w Krakowie. Na Lublin napalamy się trochę z K. bo wcale nie jest jakoś tak straaaaaaaasznie daleko od nas, a zarazem właściwie nikt ze znajomych się tam nie wybiera więc bylibyśmy sami, nowy start. Kraków rozważam tylko z dwóch powodów:
1)Bliskość gór
2)A. i O. się tam wybierają.
Ten drugi czynnik można by przecież przedstawić jako wadę no bo boję się, że K. i A. mogli by serio coś...STOP koniec tych głupot!
A tak zupełnie serio to naprawdę nie lubię Krakowa. Jestem fanką Warszawy, zawsze byłam, tam się czuję jak w domu...Kraków jest dla mnie...taki dość prowincjonalny. Jeżeli ranię kogoś uczucia to przepraszam. Nie chodzi mi o ludzi, mieszkańców tylko o to, że niezbyt dobrze czuję się w Krakowie. Stolica Małopolski wywarła na mnie wrażenie gdy byłam 5-letnią I., i gdy Krk kojarzył mi się wyłącznie z Kościołem Mariackim. Ale i tak zdecydowany plus za to, że widać moje Taterki. Zobaczymy co przyszłość przyniesie, bo być może pokocham to miasto szczerym serduszkiem. 

trochę niewyraźnego K. 

Jeszcze w marcu, wiało strasznie.
Pamiętasz?
Bo ja pamiętam każdy szczegół tego wieczoru.
I to 10 metrów w dół. 
Jak przepaść, a to przecież tylko skocznia pływacka.



piątek, 6 kwietnia 2012

Dużo dużo nic, i bardzo bez sensu

Bywają kreatywni ludzie. Tacy którym szczerze zazdroszczę, bo posiadają cechy które ja chciałabym posiadać. Niektórzy są ładni, zgrabni, ich śmiech brzmi wspaniale inni prowadzą życie które ja też chciałabym prowadzić. Na niektóre rzeczy nie mam przecież wpływu, bo przecież barwa mojego głosu nie ulegnie zmianie, a i przecież nagle włosy nie urosną mi do pasa. Ale przecież nie zmienię stylu życia bo przecież ja w takim trybie to byłaby porażka. Nie potrafię spełniać marzeń, czy to źle? Czasem trzeba by odsunąć rozum i rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze na dalszy plan. Ponieść się emocjom i się zbuntować. Nastoletni bunt w wieku 19 lat, to by było coś. Ale ja tego nie zrobię, dalej będę narzekać jaka to nie jestem. Chociaż w sumie...lubię być w centrum, zawsze chciałam być pępkiem świata- więc teraz jestem. Może trochę szkoda, że w tym negatywnym ale przecież jestem, zawsze chciałam. Albo inaczej, w negatywnym jestem dla ludzi którzy przecież nic nie znaczą, a znaczyli dużo, teraz to już nieważne. Ale jakoś nie potrafię odejść, myślę o tym jak mogłam przyjaźń tak załatwić. Ale jak już mówiłam, to było, odejdę bez załatwionych wszystkich spraw.
Usycham z tęsknoty. Tęsknię za tą zielenią w oczach, za czekoladowymi włosami i kochającym uśmiechem. Przy wrażliwcu chyba staję się wrażliwa. Co ciekawe nawet zaczytuję się głębiej w poezji. Tuwim, Baczyński, Gałczyński...ach, towarzysze. Nie zmienia to faktu, że tęsknię jak szalona. Niby co to są 3 kilometry jak dla mnie to lata świetlne. 10 minut autobusem nr.1 trwa jak podróż na Marsa. I niby czemu tak jest? Ahh pragnę już iść na studia i mieszkać razem, bo ta tęsknota mnie rozwala. Zachowuję się jak napalona małolata, to przykre wiem, ale ja już naprawdę nie mogę.

od wczoraj tylko to kojarzy mi się z Toba

Kochani, wesołych świąt.